.

.

wtorek, 28 grudnia 2010

Wesołego "poświętach"...

... życzę, ponieważ tak jakoś się nie składało żeby złożyć życzenia w stosownym czasie. Ekspresem przeleciałam po Waszych blogach i stwierdziłam, że mimo "zawiei i zamieci" nie zasypało nikogo na amen, nikt nie wylądował z objawami niestrawności w szpitalu i w ogóle jest OK po świętach. To mnie niezmiernie cieszy! Dalszego trwania w szczęśliwości, braku plag wszelkich, wysokiej samooceny, weny obfitości  i owocnego blogowania życzę wszystkim stałym i przypadkowym podglądaczom na caluśki nadchodzący rok. 
Przypominam o CANDY !!!! Przypuszczam, że zajęte pucowaniem i przystrajaniem domostwa oraz przygotowywaniem smakołyków na wigilijny stół nie miałyście czasu i ochoty zaglądać do mnie. Macie szansę to nadrobić. Termin losowania - 04.01.2011r.


 

wtorek, 21 grudnia 2010

Barszcz z uszkami ?...

.... nie, z myszkami!!!!!!!

 ... takie menu wigilijne preferuje moja fauna domowa. Kota nasza znaleźna nie doczekała się swojego prawowitego właściciela i na dobre pozostanie chyba u nas. Wszelkie zachowania dotyczące podstaw higieny kota wskazują, że był to kot wychowany w domu z wybiegiem i niestety nijak nie mogę jej nauczyć korzystania z kuwety. Czym to skutkuje, każdy wie i niestety ku mej rozpaczy pomieszkanie moje raczej  nie pachnie fiołkami mimo usilnych starań usuwania kocich "wpadek". Może ktoś zna skuteczny sposób  na wychowanie dorosłego kota?  Nasze noce też pozostawiają wiele do życzenia. Jako, że kot zwierzę łowne - prowadzi raczej nocny tryb życia. Do momentu, kiedy Księciunio absolutne panował w domu nie było większego problemu. Obecnie wygląda to mniej więcej tak:




Przygotowania wigilijne w tym roku nieco opóźnione przez moja niedyspozycję. Łakomstwo nie popłaca i niestety moja wątroba wiekowa dała mi się we znaki wespół zespół z woreczkiem żółciowym. Zatem to kilkudniowej intensywnej kuracji dopiero dzisiaj zabieram się do rzeczy. Opowiem wam, co w śląskim domu przyrządza się na Wigilię. Nie jest to wprawdzie radykalnie tradycyjne menu, ale zawiera kilka dań niezbędnych - przynajmniej na Śląsku Cieszyńskim. Nasza kolacja wigilijna powstaje w oparciu o tradycje pochodzące z różnych stron kraju - tak, jak moja rodzina. Jemy barszcz z uszkami, pierogi z kapustą, kapustę z grzybami, ryby w innej postaci. Z typowo śląskich łakoci przyrządzam moczkę. Zdjęcie poniżej wstawione pochodzi z netu, ponieważ moja moczka ugotowana zostanie dopiero jutro. Wygląd moczki na pozór nie zachęca do jej konsumpcji i z tego powodu moje dzieci przez wiele lat nawet nie chciały jej spróbować. Dzisiaj zajadają się tym kalorycznym przysmakiem zawierającym to, co najsmaczniejsze w zimowym menu. Podaję przepis :
Składniki:
·  pół gotowego piernika do moczki (najlepiej kupić od piekarza),
·  słoik kompotu ze śliwek (1 l),
·  słoik kompotu truskawkowego (1 l),
·  słoik kompotu z agrestu (1 l),
·  1 cytryna,
·  paczka orzechów włoskich,
·  paczka rodzynek,
·  paczka suszonych śliwek,
·  paczka migdałów,
·  paczka suszonych moreli,
·  paczka suszonych fig,
Gorzka czekolada i kakao w proszku w ilościach zależnych od indywidualnych preferencji !!!
Przygotowanie:
Przygotować bardzo duży garnek (większy niż na zupę). Piernik pokroić w kostkę, wrzucić do garnka napełnionego do połowy wodą i rozpuszczać ok. 1/2 godziny od czasu do czasu mieszając. Zagotować i mieszać do momentu uzyskania klarownego połączenia. Dodać cukier do smaku lub miód, kakao w proszku i połamaną w kawałki czekoladę.
Cały czas gotując na małym ogniu dodajemy po kolei:  odsączone z owoców: kompot ze śliwek, kompot z truskawek  i kompot z agrestu . Zagotowujemy i po przestudzeniu miksujemy blenderem do uzyskania jednolitej masy. Następnie dodajemy pokrojone w drobne kawałki orzechy włoskie, suszone morele (wcześniej opłukane ciepłą wodą), figi, migdały, suszone śliwki (opłukane wodą), rodzynki oraz sok z całej cytryny oraz uprzednio oddzielone owoce z kompotów, Doprowadzamy do zagotowania cały czas mieszając. Dobra moczka ma konsystencję gęstej śmietany. Należy brać pod uwagę fakt, że piernik pęcznieje z upływem czasu i należytą gęstość osiąga po upływie jednej doby. Można jeść na ciepło i na zimno (lepiej smakuje na zimno). Smak tej potrawie nadają: piernik i suszone śliwki oraz kompot agrestowy. Można doprawić odrobina cynamonu.
















Makówki to deser znany pod różnymi postaciami. Podaję prosty przepis, deser jest na tyle nieskomplikowany, że może go przyrządzić osoba nie przejawiająca kulinarnych talentów. Udaje się zawsze!

Składniki:
  • ok 1,5 l mleka
  • ok. 150 ml miodu
  • 300 g maku zmielonego na sucho
  • 1 łyżka masłą
  • wanilia naturalna lub cukier waniliowy.
  • 200 g sucharków lub duża słodka chałka, w ostateczności bułka paryska
  • 0,5 szklanki mielonych orzechów (laskowych lub włoskich)
  • 100 g rodzynek
  • bakalie do dekoracji (orzechy, migdały, figi, rodzynki, morele...)

Etapy przygotowania
1 l mleka zagotować z wanilią i 1 łyżką masła, dodać zmielony mak i na bardzo małym ogniu gotować ok. 15 minut le mieszając i dolewając mleka. Pod koniec gotowania dodać miód, orzechy mielone i rodzynki.
Masa powinna być niezbyt  gęsta.
Do jednej większej lub kilku mniejszych salaterek przekładać masę makową naprzemiennie warstwami sucharków.
Jeśli sucharki są grube, pokruszyć je i przesypywać nimi warstwy masy makowej.
Na górze powinna być warstwa maku, którą należy udekorować  najlepiej grubą warstwą bakalii.
Makówki odstawić na minimum 12 godzin, by sucharki "wypiły" wilgoć z masy makowej,
a makówki miały gęstą , zwartą konsystencję.




















Pozostając przy deserach nie można pominąć cieszyńskich ciasteczek i w tym miejscu posiłkuję się wiadomościami z netu :

Tradycja, pochodzenie oraz historia produktu:
Ciasteczka cieszyńskie pojawiły się wraz z panowaniem Habsburgów na terenie Śląska Cieszyńskiego na przełomie XVIII i XIX wieku. Gospodynie pieką je z okazji świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy oraz z okazji większych uroczystości (wesela, chrzciny). W Tradycjach kulinarnych Cieszyna autorstwa Urszuli Zwardoń, Renaty Dąbrowskiej i Doroty Wiewióry (Cieszyn 2004 r.) obszernie opisana została tradycja wyrabiania ciasteczek cieszyńskich: Zwyczajem głęboko zakorzenionym w tradycji Śląska Cieszyńskiego jest pieczenie drobnych ciasteczek przed Świętami Bożego Narodzenia – co najmniej dwa tygodnie przed świętami, aby zdążyć przed rozpoczęciem świętowania. Ilość i jakość ciastek zależała od zasobności gospodarzy, gdyż były to drogie wyroby. Do ich sporządzania używało się dużych ilości masła, cukru, ale były również przepisy, do których potrzebna była jedynie margaryna i skwarki. Innym niezbędnym składnikiem wykwintnych ciasteczek były bakalie. Najbardziej popularne były orzechy włoskie i laskowe, ale używało się też migdałów, kokosu i rodzynek. Dodawano też alkoholu do smaku. W bogatych domach piekło się od kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu rodzajów ciasteczek o przeróżnych kształtach: kiełbasek, grzybków, salami, rogalików, kwiatków etc., nierzadko bardzo wymyślnych, charakteryzujących się kruchością, delikatnością i bardzo dobrym smakiem. Najbardziej popularnymi ciasteczkami były pierniczki, które wycinano foremką, aby nadać im ciekawy kształt. Pierniczki piekło się z dodatkiem przypraw korzennych, miodu, jaj i masła. Były to pierwsze ciastka, od których zaczynało się wypieki, ponieważ potrzebowały najwięcej czasu, aby skruszeć. Inne, bardzo popularne ciastka to: kruche sklejane dżemem i składane warstwowo, aby tworzyły piramidę, kulki ponczowe, zozworki z dodatkiem imbiru (panowie lubili je do wina), albo anyżówki, amoniaczki, ciasteczka formowane przez maszynkę, półksiężyce wykrawane kieliszkiem, margarynioczki. Były też domy, w których piekło się ciasteczka kruche z mąki, jaj, cukru i masła, wycinane foremką w różne kształty, np. liście dębu, choinki, grzybki etc. Były one większe niż poprzednio wymienione ciastka. Po upieczeniu wieszano je razem z jabłkami na choince jako ozdoby. Upieczone ciastka przechowywało się w pudełkach, każdy rodzaj osobno, aby nie wyschły i nie zmieniły smaku. Wszystkie te ciastka znane są do tej pory i pieczone przed Bożym Narodzeniem, jednak z czasem zaczęto wzbogacać przepisy i obecnie stosuje się więcej bakalii, alkoholu i masła – dla udoskonalenia smaku. Pozostał także zwyczaj obdarowywania się ciastkami przed świętami. Małe paczuszki ciastek, udekorowane gałązką jodłową lub świerkową zabiera się, idąc w odwiedziny do rodziny i znajomych, w zamian otrzymuje się podobne. Chociaż panie pieką te same ciastka, to każda z nich ma inny sposób dekoracji, czasem stosuje się różne dodatki, przez co wypieki stają się bardziej atrakcyjne. Emilia Kołder w Kuchni Śląskiej (Ostrawa 1978 r., s. 237-260) podaje wiele receptur na przygotowanie ciasteczek. Możemy znaleźć m.in. przepis na ciastka orzechowe, na ciastka kruche – cynamoniki kruche, ciastka ze skwarek. Na przestrzeni lat przepisy na ciastka nie uległy zmianie. Zmiany dotyczą tylko sposobu pieczenia. Dawniej pieczono ciasteczka w piecach – podobnie jak chleb, dzisiaj piecze się je w elektrycznych lub gazowych piekarnikach w tzw. trombie. Obecnie gospodynie mają dostęp do szerszej gamy środków do dekoracji ciasteczek (posypki o różnych kolorach i kształtach), dawniej same barwiły lukier np., sokiem z buraków, marchewki etc. Ciasteczka cieszyńskie cieszą się ogromną popularnością na terenie Śląska Cieszyńskiego. Nadal są ozdobą stołów podczas wielu uroczystości rodzinnych. Coraz częściej podawane są przez firmy cateringowe podczas konferencji, czy seminariów, których uczestnicy, często spoza Śląska, mogą posmakować tych słodkości. Produkcja ciasteczek jest bardzo pracochłonna. Cukiernik musi wykazywać się dużą precyzją i dokładnością wykonania, co jest utrudnione małymi rozmiarami ciastek. Najczęściej produkuje się tacowe ciastka kruche, biszkoptowe, biszkoptowo-tłuszczowe, orzechowe, migdałowe i bezowe. Ze względu na ich rozmiary wymagane są wysokie kwalifikacje zawodowe pracownika, precyzja i dokładność wykonania. Najlepsze efekty wizualne osiąga się przez ułożenie co najmniej kilku gatunków ciastek tacowych w jednym opakowaniu, stąd z reguły sprzedawane są w zestawach kilku asortymentowych. Produkcja ciastek tacowych jest bardzo pracochłonna, co znacznie ogranicza ich wytwarzanie (Czesław Dojutrek, Andrzej Pietrzyk Ciastkarstwo, 1974 r., s. 366).
















Z opóźnieniem zabieram się za pieczenie w foremkach zakupionych  latem na jarmarku w Rożnov:
















Na marginesie ściśle kuchennych tematów pokażę Wam anioła, którego ostatnio zrobiłam. Miał się zaprezentować w "Szufladowym" wyzwaniu - ale jakoś tak wyszło...






















i jeszcze skromna zawieszka:
















a teraz... najlepszy  mój cukierek wigilijny:











do schrupania, nieprawdaż?
Miłego gotowania i przypominam o CANDY!!!  (banerek powyżej)

czwartek, 16 grudnia 2010

W temacie świątecznym...i zapraszam na CANDY !!!!!

niewiele powstało - z  powodu nastroju podłego i nieustającego weny braku:





















butelczyny takie wypociłam i tymczasem czekają na wypełnienie godnym uwagi wsadem!


















Minęłabym się bardzo z prawdą gdybym powiedziała, że zrobiłam te ozdoby ostatnio - nieeeeeeeeeee! Mają już około 10 lat i nadal są bielutkie. Przypomniałam sobie o nich przeglądając blogi hafciarek i postanowiłam je pokazać. Pięknie ozdabiają moje choinki od wielu lat i postanowiłam sobie, że zrobię nowe - ale kiedy? któż to wie - kolejne noworoczne postanowienie.










Niestety nie mam schematów do tych ozdóbek - ale mignęły mi na jakimś blogu. Z pewnością można je łatwo odnaleźć na picassa lub w chomikuj.pl
Po wyhaftowaniu, wycięciu dziurek i wykrochmaleniu przyprasowujemy od spodu flizelinę z klejem.
A poniżej już "tegoroczna" produkcja:
































































Kilka dni temu dotarła do mnie przesyłka z miejscowości o urokliwej nazwie Zaleszany z niespodzianką od Peninii - stylowa kartka i ozdoby choinkowe. Dziękuję za miły gest i prezentuję wszystkim:





















A teraz zabawa dla tych, którzy dotrwali do końca tego posta i nie umarli z nudów - CANDY  z 50-tką!:
* zasady zabawy ogólnie przyjęte - czyli podlinkowane zdjęcie na swoim blogu z informacją o candy;
* jeśli coś Was zaciekawiło na moim blogu - poobserwujcie, co się będzie działo dalej!;
* zgadnijcie, co też oznacza tytułowa 50-tka i wpiszcie się pod postem pozostawiając namiary na swoje blogi lub adresy mailowe;
* zapisy do 3 stycznia 2011 - losowanie 04.01.2011
*NAGRODĄ główną jest umieszczona na zdjęciu ceramiczna figurka, przewidziane są również : nagroda dodatkowa dla 50-tego wpisu pod postem (niespodzianka) i nagroda pocieszenia dla osoby, która umieści wpis jako ostatnia (niespodzianka). Dodam tylko, że nagrody-niespodzianki będą własnoręcznie wykonane przeze mnie.























Dziękuję wszystkim cyklicznie odwiedzającym za wizytę i serdecznie witam nowych obserwatorów. Zostańcie u mnie na dłużej - czasem bywa tu ciekawiej i weselej. Ogólnie w emocjach u mnie ostatnio tendencje pozytywne i nastrój lekko pnie się w górę - chociaż zastanawiam się dlaczego ten zakręt w moim życiu zdaje się nie mieć końca.......
Pozdrawiam przedświątecznie i pędzę podziwiać Wasze blogi i wybaczcie brak komentarzy - nie lubię wpisywać banałów i nie mam nastroju - po prostu zimowy spleen!

sobota, 20 listopada 2010

ŚWIĄTECZNA ZAWIESZKA..

... czyli decou na deseczce pokrytej gazą. Podejrzałam na blogach różne przedmioty ozdobione tą techniką i postanowiłam spróbować sama wypróbować ten sposób. Muszę niestety przyznać, że efekt mnie nie oszołomił, jestem jednak zwolenniczką tradycyjnej metody. Szczerze mówiąc bardziej mi odpowiada, jak praca jest mocno polakierowana i wypolerowana na błysk.
















Dziekuję wszystkim odwiedzającym za wizytę i pozdrawiam - niestety kaszląco! 

piątek, 12 listopada 2010

ZIMA NIEUCHRONNIE NADCHODZI...

i na tę okoliczność powstał kolejny komplet czapkowo-szalikowy. Czapka zrobiona na drutach banalnym ściegiem warkoczowym + szydełkowe ozdóbki. Szalik na szydełku 5mm na bazie znanego już prawie wszystkim wzoru. Wzór jest prosty jak budowa cepa i nie sprawi trudności nawet początkującym dziewiarkom. Cała tajemnica powodzenia tego przedsięwzięcia polega na odwracaniu robótki po każdym motywie i tym sposobem szalik wygląda jednakowo z każdej strony. Szalik spełnia funkcję bardziej dekoracyjną niż ocieplającą i dlatego musi być na tyle długi by okręcić nim szyję dwukrotnie.































































Poniżej na zdjęciu znajdka - piękna kota, rasowa i zapewne z rodowodem. Znalazłam ją na klatce schodowej ukrytą za skrzynką z kwiatami. Pewnie się komuś zgubiła i do czasu zidentyfikowania właściciela piękność zostanie u mnie dotrzymując towarzystwa naszemu Księciuniowi. Na razie kocie towarzystwo pozostaje na etapie ganiania się po mieszkaniu z dzikim prychaniem. Niestety Księciunio jest "tylko" dachowcem i nie przypadł rudej kotce do gustu. C'est la vie!




































Nie zapomniałam oczywiście o schemacie szalika:

środa, 10 listopada 2010

PONOWNIE ....


….butelka! Tym razem zainspirowana pracami Guriany.  Niedawno odkryłam jej bloga i przyznam szczerze, że bardzo spodobał mi się styl jej prac. Moja butelka pozostaje w dalekim pokrewieństwie z tamtą stylistyką – ale powstała naprędce z tego, co było w domu pod ręką. Papier użyty do zdobienia został zakupiony w Galerii Papieru. Polecam je – wprawdzie do decu nie  nadają się,  ale do innych technik są znakomite. 




































































Na ostatnim zdjęciu podziwiać możecie kolczyki, które wygrałam w candy u Pappu

sobota, 6 listopada 2010

CZAPKOWO I SZALIKOWO....

i można poczęstować się wzorem:

... bo zima ponoć idzie. 





















Włóczka Himalaya Padisah - na czapkę wyszło 5 dkg, szalik 12 dkg. Szalik zrobiony został szydełkiem 4 mm.
Aniołki mnie nie opuszczają:

czwartek, 4 listopada 2010

JESTEM ZAKŁOPOTANA...

... otrzymałam wyróżnienie od MONI  poparte takim pięknym kwiatem:
Miło mi niezmiernie, że namacalne efekty moich zainteresowań kogoś inspirują oraz, że parę osób odwiedza mojego bloga. Ponieważ wyróżnienie powiązane jest z wyznaczeniem osób, które JA miałbym obdarować powyższym kwiatkiem - winna jestem małe wyjaśnienie. Otóż .. nie bardzo wiem, co mam z tym fantem począć ponieważ blogów, które chciałabym wyróżnić jest bardzo wiele a ja nie bardzo potrafię ustalić hierarchię ważności. Zacznijmy od tego, że popadłam w lekki blogowy nałóg obserwując tak dużą liczbę blogów, że zaczęło brakować mi czasu na rozwijanie hobby... Każda z Was zasługuje na wyróżnienie dlatego, że tworzycie wspaniałe rzeczy, ciekawie o nich opowiadacie, dzielicie się wiedzą, wspieracie w kłopotach, komplementujecie prace koleżanek. Uważam, że inspirację można znaleźć i u studentki i u emerytki - bo internet nie kategoryzuje uczestników według wieku, płci, rasy, wyznania, wykształcenia a jedynym istotnym wyznacznikiem są zainteresowania i upodobania. Ja moją blogową przygodę rozpoczęłam od odwiedzin u AGNIESZKI i zachwyciłam się jej pracami, potem zajrzałam do NESSY VARDAMIR   i ... wpadłam jak przysłowiowa śliwka w kompot! Zaintrygowała mnie ZAMOTANA LACRIMA i zachwyciły mnie jej cudowne chusty... i mogłabym tak wymieniać przez całą noc!  Wybacz proszę Monia, że zrujnuję ten łańcuszek i pogwałcę zasady zabawy ale naprawdę nie wiem kogo i na jakim miejscu wyróżnić. SORRY - ja zachwycam się każdym detalem na nowo poznanym blogu i przywiązuję się do tych, które odwiedzam. Taka już ze mnie cicha wariatka. Pozdrawiam wszystkich odwiedzających i pędzę dziergać szalik...

czwartek, 28 października 2010

JESTEM W CIĄGŁYM NIEDOCZASIE...

i mam manko w spaniu. Dzisiaj niestety nie odwiedzę Waszych blogów i tak zapewne będzie do wtorku. Tymczasem zerknijcie na moje ostatnie dokonania. Zdjęcia robione były w biegu i nie wyszły tak, jak chciałam. Aparat wysłużony i fotograf bez przygotowania. Poniżej na zdjęciu komplet biżuteryjny frywolitkowo-drucikowy. Frywolitki jednak nie są mojej roboty, kupiłam je dawno temu. Są wykonane z wyjątkowo cienkiego kordonka i bardzo równiutko, podziwiam nieznaną mi osobę, która je zrobiła. Kulki wykonane sa osobiście przeze mnie z drutu florystycznego. Taki drucik jest cienki i miękki, bardzo plastyczny i można z niego zrobić ciekawe rzeczy. Drut nawijamy gęsto na cienki drut do robótek lub na patyczek do szaszłyków. Potem ściągamy utworzoną sprężynkę i ciasno zwijamy w kulkę lub inny zamierzony kształt.
















.. w temacie anielskim pozostaje nadal - tym razem na szydełku i bardziej optymistycznie:





















....ten wzór wyglądał bardzo ciekawie a praktycznie wyszedł z niego po prostu.. nietoperz!





















i jeszcze pochwalę się moją wygrana u IZARY - mam te kolczyki dziś na sobie: wyglądają bardzo ładnie (nawet na babci). Dziękuję za niespodziankę!

poniedziałek, 25 października 2010

W temacie anielskim pozostaję...

















a kolorystyka pracy koresponduje z aurą i z nastrojem. Dopiero jak wrzuciłam to zdjęcie do posta  zdałam sobie sprawę, że kojarzy mi się z dziecięcym nagrobkiem.Nie lubię tych burych, październikowo-listopadowych wieczorów. Nie lubię Święta Zmarłych i całej tej kiczowatej jego oprawy. Nie lubię również Halloween i jego totalnie kiczowatej oprawy. Powinno powstać coś "pomiędzy". Chętnie odwiedzam moich bliskich i znajomych w lecie. Cmentarz komunalny w moim mieście jest pięknie urządzony i bardzo zadbany, prezentuje się lepiej niż park zdrojowy. Ludzie chętnie go odwiedzają, toteż w pogodne dni można tam spotkać wielu znajomych, przysiąść na ławce i pogawędzić, pospacerować z dzieckiem, poczytać książkę, nawiązać nowe znajomości. Ileż to par skojarzyło się w jesieni życia nad grobami swoich bliskich!  Wracając do zaduszek - od wielu lat świętuję je z obowiązku i każdego roku obiecuję sobie zmienić tradycję. Ciekawe czy w tym roku się odważę?

piątek, 22 października 2010

BUTELCZYNY...

jeszcze puste i już się nimi chwalę. Ubrałam je w kordonek i wypełnię nalewkami cytrynową i miodową, a potem powędrują jako prezent do nowych właścicieli. Ubranka są łatwe do wykonania, powstały bez planu, po prostu "na oko".

Cytrynówka

Składniki:
4 cytryny,
0,5 L spirytusu,
1 szklanka cukru
2 szklanki wody

Proces tworzenia:
Nalewka po 2 tygodniach powinna być dobra do picia. Smaczniejsza jest ponoć jeśli postoi dłużej.
Do gotującej się wody wsypujemy cukier, mieszamy do rozpuszczenia i zestawiamy z ognia. Cytryny należy sparzyć (polać gorącą wodą), obrać cienko z żółtej skórki – tak aby ta biała została w miarę nienaruszona. Wtedy będzie łatwiej wycisnąć z nich sok, co należy uczynić.
Ciepły – NIE GORĄCY – syrop (woda z cukrem) mieszamy z sokiem z cytryny oraz pokrojonymi skórkami z cytryny. Nie trzeba kroić skórek na małe kawałki – to nie ma znaczenia. Do tej mikstury dolewamy 0,5 l spirytusu. Dlatego też wywar nie powinien być gorący – aby spirytus mocy nie stracił – tak słyszałam, gdyż ekspertem od alkoholi nie jestem
Teraz płyn należy zlać do np. dużego słoika i odstawić na 2 tygodnie. Płyn wraz ze skórkami oczywiście. Po 2 tygodniach trzeba przefiltrować nalewkę i rozlać ją np. do butelek.
Zamiast cukru możemy użyć miodu (dla tej ilości spirytusu – około 25 dag miodu) i dodać dla aromatu cynamonu lub imbiru.
 Nalewka działa  rozgrzewająco i rozweselająco, rozwiązuje języki lecz nie rozwiązuje problemów. Używać  z rozsądkiem i w szerszym gronie. 
 Piękne zdjęcie by to było, gdyby nie ten słupek... 
Pozdrawiam wszystkich jesiennie, złotożłółto,pogodnie i nastrojowo.
Dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze.

czwartek, 21 października 2010

CHUSTA....

zrobiona na szydełku. Nie polecam - żmudna dłubanina i pochłania mnóstwo włóczki. Motyw lepiej wykorzystać w innym celu bo jest bardzo łatwy do wykonania. Muszę szczerze przyznać, że chusty robione na drutach prezentują się o wiele lepiej i zdecydowanie szybciej się je robi.  Ponieważ ostatnio permanentnie brakuje mi czasu, musiałam obfocić moją chustę w trakcie pracy. Wyskoczyłam na minutkę z biura w poszukiwaniu obiektu godnego przystrojenia chustą... i padło na płot!


środa, 20 października 2010

CZY PAMIĘTACIE TEN OBRAZEK?

W czasach mojego dzieciństwa obrazek przedstawiający Anioła Stróża pilnującego dziatek wisiał nad niemal każdym łóżeczkiem. "Mój" był nieco  inny - Anioł strzegł dwójki dzieci przechodzących przez mostek. Obrazek był w wersji czarno-białej. Długo szukałam w necie tego obrazka i znalazłam jedynie poniżej prezentowaną wersję. Jeżeli któraś z Was dysponuje wspomnianym obrazkiem - proszę o kontakt. Tymczasem oceńcie moją aktualną wersję, która powstała z najzwyklejszego wydruku na najzwyklejszym papierze i postarzona została żelazkiem i papierem ściernym, a finalnie zamalowana matowym lakierem. Miało wyjść rustical i myślę, że się udało. 


Poszukuję także innych wersji tych uroczych aniołków - podzielcie się wiedzą, jeżeli znacie linki do stron, z których można je wydrukować. Mam zamiar popełnić jeszcze kilka z myślą o dzieciach z zaprzyjaźnionych rodzin. Gwiazdka zbliża się nieubłaganie i czas wymyślać nietuzinkowe prezenty - zawsze mam z tym kłopot.


Udziergałam w międzyczasie rudy komplet biżuteryjny. Lubię ten kolor kordonka - zawsze wygląda dobrze.

A na koniec ogłaszam sezon gwiazdkowy 2010 za otwarty.