.

.

piątek, 16 lipca 2010

Wisiadeł ciąg dalszy...

         



Padło w domu pytanie: po co tyle tego robisz? i tak wszystko wyląduje w szufladzie. No racja - do handlu to ja kompletnie nie mam smykałki! A lubię je robić, bo ostatnio mam złą passę i niestety te bzdurki to ostatnio jedyna rzecz, jaka mi dobrze wychodzi i CIESZĘ SIĘ Z TEGO!!! Nauczyłam się patrzeć na świat w mikroskali i delektować się najmniejszą przyjemną chwilą. Uciekam od malkontentów, bo nic mnie tak nie dołuje jak ludzkie narzekanie. Robię - bo lubię, a poza tym to naprawdę wciąga. MNIE SIĘ PODOBAJĄ - NARESZCIE JESTEM Z CZEGOŚ ZADOWOLONA. Niby nic, a cieszy. Długo musiałam się uczyć, jak dostrzegać małe uroki życia i powoli, powoli, bardzo powoli te nauki przynoszą skutek.

Informuję, że książka z wymianki książkowej do mnie dotarła. Jest to "Upoważnienie do szczęścia" Katarzyny Grocholi - opowiadania o miłości, o pogoni za szczęściem, o niewłaściwych wyborach. Gorzko- słodkie.
Ja również kilka dni temu wysłałam swoją książkę i mam nadzieję, że dotarła już do adresatki i spodoba się. Proszę zatem o informację na blogu.

OOOOooo... jakieś dziury mi tu wychodzą w tekście i nie mogę ich zlikwidować! Poza tym znikają mi komentarze, które wstawiam na Waszych blogach.

Gdyby kózka nie skakała....

... toby sobie kolanka nie potłukła!
A jeżeli chodzi o ścisłość - nie skakała, tylko jeździła na rowerze. Moment nieuwagi wystarczył i zaliczyłam w tym roku pierwszą  "glebę". Wyjechałam z zakrętu, wpadłam na rozsypany na asfalcie gruby żwir i koła mi się zablokowały.  Rower poleciał w lewo, ja w prawo. Całe szczęście, że do jazdy rowerem ubieram specjalne rękawiczki. One to zamortyzowały upadek i zawdzięczam im nietkniętą facjatę. Kiedyś wydawało mi się dziwne kupowanie i zakładanie różnych (wówczas moim zdaniem zbędnych) części garderoby na przejażdżki rowerowe. Nic bardziej błędnego: rękawice chronią dłonie przed ostrym wiatrem i słońcem - wiedzą to ci, którym skóra popękała na kostkach dłoni. Gatki z "pampersem" niestety są mało twarzowe i wygląda się w nich niezbyt zgrabnie (chyba, że jest się posiadaczką gabarytów anorektyczki). Nie ulega natomiast wątpliwości, że na dłuższe trasy są po prostu nieocenione - szczególnie w upały chronią damską kanalizację znakomicie. A kask - no właśnie.... upadając przypomniałam sobie, że kask spokojnie spoczywa sobie w szafie. Jakby tego było mało uświadomiłam sobie, że zapomniałam wykupić sezonowe ubezpieczenie dla rowerzystów (kosztuje niewiele i można je kupić przez internet).  Tak oto Polka mądra po szkodzie przez tydzień kuśtykała z bolącym kolankiem narzekając na własną głupotę. Dopiero dzisiaj wyjechałam ponownie na małą wycieczkę późnym popołudniem i podziwiając uroki lata zrobiłam kilka zdjęć kolejnych wisiadeł.
No niestety laptop coś się buntuje i muszę szybko zapisać posta !


niedziela, 11 lipca 2010

SERYJNIE...





























Ja już tak mam: jak coś wymyślę i wykonam - to prawem serii lecą kolejne egzemplarze..

piątek, 9 lipca 2010

WAKACYJNE WYZWANIE Z SZUFLADY

A w Szufladzie wakacyjnie...
Parlament szufladowy uchwalił i podjął, a potem wyzwał i czeka na rezultaty!
A poniżej moja praca w dwóch odsłonach -  odpowiedź  na wyzwanie:





























Pierwsze moje skojarzenie: KOLOR - niebo, ciepłe morze, palmy, bazar, biżuteria, orientalna muzyka, etniczne klimaty.
Wisior jest duży i rzuca się w oczy - i tak właśnie ma być. Powstał z kodronka, kanwy, szklanych kulek i koralików - wszystko  było pod ręką w domu. Tylko latem możemy bezkarnie obwieszać się takimi ozdobami ocierającymi się o kicz. Wybaczalne są landrynkowe kolory i nadmierna ozdobność. Bo takie właśnie są wspomnienia  wakacji - radosne i kolorowe. Zimą nie będziemy już pamiętać zatłoczonej plaży, spóźnienia samolotu, komarów i "wyczyszczonego" portfela. Z nostalgią zajrzymy do albumu ze zdjęciami  i co zobaczymy? Ano kicz w czystej postaci właśnie i wcale nam to nie będzie przeszkadzać.

A teraz pokażę łazienkowo-muszelkowe wspomnienia z dawnych wakacji:



czwartek, 1 lipca 2010

Z uporem maniaka....

Trzeba Wam wiedzieć, że szalenie uparta ze mnie bestia. Jak się do mnie jakiś temat przyczepi, to eksploatuję go z maniackim uporem do obrzydzenia. Tak już mam, że ciągle jestem z siebie niezadowolona i zawsze mam ochotę poprawić to ,co już zrobiłam. Dążenie do perfekcji we wszystkim co robię z pewnością nie jest zdrowe, ale nie mogę się powstrzymać. Prezentuję kolejny hafcik i jak patrzę na to zdjęcie, to właściwie wszystko mi się w nim nie podoba: kompozycyjnie do bani, kolorystycznie mdło jakoś, technicznie też pozostawia wiele do życzenia. Mam nadzieję, że kolejny będzie zadowalający.
Wątek kolejny zacznę od tego, że postanowiłam określić logistykę odwiedzin na Waszych blogach, ponieważ nie ogarniam już ilości obserwowanych blogów - a tyle ciekawego się na nich dzieje! Momentami popadam w kompleksy, że tak mało prac wykonalam w porównaniu do Was - i znowu się odzywa w mojej głowie zielonooki potwór zazdrości i truje mi duszę!
Witam również kolejnych obserwatorów mojego bloga i zapraszam w moje skromne progi. Miło mi będzie jeżeli zostawicie ślad swoich odwiedzin w postaci komentarza, co skłoniło Was do obserwacji.
Pozdrawiam również wszystkich odwiedzających, zaglądających, szperających, ciekawskich, zaintrygowanych - i dziękuję za wizytę. Zapraszam do kolejnych odwiedzin i komentarzy.